sobota, 29 listopada 2014

LOTNISKO MOIM DRUGIM DOMEM

Eeee, żartuję - moim drugim domem są Kanary ( ewentualnie Piękny Pies, ewentualnie Kryspinów - ci, co są z Krakowa wiedzą, o co chodzi ) Ale - jeśli ktoś chce podróżować tanio, musi być przygotowany na przesiadki, wielogodzinną wegetację i nocki na lotniskach. Ameryki nie odkrywam ;-) Faktem jest,że kilka lotnisk odwiedziłam i mogę się pokusić o krótką ocenę, plus kilka rad dla tych, co zamierzają (a raczej będą zmuszeni) tam wegetować.



Piękny poranek w Bergamo

czwartek, 27 listopada 2014

piątek, 14 listopada 2014

NA DESER ANAGA

Na północ Teneryfy nigdy nie jest po drodze. Przylatujemy na południowe lotnisko Reina Sofia, na południu jest 10 kilometrowy pas kurortów i lepsza pogoda. Ja jednak w myśl zasady : "tu mnie jeszcze nie było" postanowiłam uleczyć rozpacz po pożegnaniu z La Palmą w górach Anaga. Wbrew logice ( z Los Christianos jadę na północ,żeby za dwa dni cofnąć się na południowe lotnisko) Nie żałowałam :-)




KANARY? PRZECIEŻ TAM NIC NIE MA...

Dawno dawno temu, kiedy byłam mała często siedziałam  z atlasem geograficznym ( nikomu się wtedy nie śniło przecież o google maps) i oglądać dalekie i niedostępne miejsca. Gran Canaria, Teneryfa, Lanzarote.....cóż, skończyło się tak że umiałam na pamięć wyrecytować nazwy wszystkich wysp archipelagu; łącznie z średnią roczną temperaturą  ;-)Marzyłam,że kiedy będę już duża i bogata,odwiedzę je wszystkie. Minęło kilka...naście lat.


Teneryfa
Teneryfa

Home sweet home

Coś musiało być w tym dziecinnym analizowaniu mapy i uczeniu się nazw na pamięć. Dziś kiedy wysiadam na lotnisku na Teneryfie albo Gran Canarii faktycznie czuję się, jakbym wróciła do domu.Oczywiście, to uczucie jest silniejsze z każdym kolejnym wyjazdem. Ledwie kółka samolotu dotykają ziemi,czuję że coś mnie ściska za gardło. Wychodzę z lotniska, wiatr rozwiewa mi włosy,słońce raz jest,raz go nie ma,za mną przeważnie całodzienna ( albo całonocna) podróż,ciąży mi wypchany do granic możliwości plecak....ale wreszcie jestem na swoim miejscu:-)

La Gomera
La Gomera

GÓRSKIE PLAŻOWANIE

Po co człowiek jeździ na wakacje?Tłucze się z plecakiem po promach,łapie stopa, śpi na lotniskach ( zdarzyło się nawet pod lotniskiem), wstaje o 5 rano,żeby wyjść w góry, wydaje ciężko zarobione pieniądze, które mógłby przeznaczyć na przysłowiową sofę z Ikei?

Tsambika
Po to,żeby w zimny,ciemny,listopadowy dzień, kiedy beznadzieja przygniata do ziemi siedzieć pod kocem,pić kupione w bezcłowym wino,oglądać zdjęcia i wspominać. Nie będę oryginalna - rzeczy, ciuchy, gadżety - wszystko prędzej czy później się znudzi albo zepsuje; wspomnienia to coś, co zostaje.

DIKEOS

Prolog czyli jak spławiłam potencjalną miłość mojego życia


Wrzesień 2014.Moja przedostatnia noc w Grecji. Wracam z Tilos na Kos. Tilos to taka mała wyspa,ze ciągle spotyka się te same osoby, chcąc nie chcąc stajemy się znajomymi z widzenia. Zauważyłam go już na promie, obudzona w środku nocy przez wsiadający na Nisyros tłum. Chyba był z laską. OK śpimy dalej. Potem jeszcze kilka razy na wyspie, w końcu na promie powrotnym na Kos. Wreszcie kiedy szukałam w nocy hotelu z ciężkim plecakiem na plecach, wyminął mnie znajomy z Tilos. Pewnie tu mieszka i wrócił do domu - myślę. Kiedy za kilka minut dowlokłam się do hotelu i zobaczyłam go meldującego się na recepcji, zaczęliśmy się głośno śmiać - i rozmowa potoczyła się jakbyśmy się znali od lat. Brazylijczyk, od trzech tygodni włóczący się po Grecji.SAM. Co tu dużo mówić, zajebisty!To musi być przeznaczenie :-D

"W którym pokoju mieszkasz? I ja i Ty podróżujemy sami, więc jakbyś chciała iść na miasto,daj znać"  A ja na to : "wiesz co, sorry, no way - wstaję o 5.50 bo rano jadę na Dikeos" What's wrong with me???? Po 10 dniach samotnej podróży spławiłam super kolesia,żeby rano jechać w góry. Życie to sztuka wyborów; a ja byłam zdeterminowana,żeby rano wstać i zdobyć tą cholerną górę. Ech,na pewno w tym momencie minęłam się z moją połówką pomarańczy ( czy jabłka) i na zawsze pogrzebałam szansę na miłość aż po grób,hehehe.

Cóż,życie to nie amerykańska komedia romantyczna, a Dikeos sam się nie zdobędzie. Ale od początku.....( nie zmienia to faktu,że przez kilka dni rozkminiałam "co by było gdyby", baby są głupie)


Nie lubię Kos,sama nie wiem,dlaczego,coś mi tak nie pasuje. Po prostu....za płaska. Właściwie pośród pofalowanych pagórków wyłania się tylko jeden masyw – Mt Dikeos. Nie ma wyjścia, trzeba wejść.



Kos


Podejście pierwsze.



Na Kos trafiłam w maju 2013. W maju,bo było tanio, a ja chciałam złapać trochę słońca przed polskim "latem".Kiedy drugiego dnia z rzędu nie było spodziewanej przeze mnie "lampy" postanowiłam pojechać w góry.Co innego można robić na greckim zadupiu,kiedy nie ma pogody na plażowanie a do muzeum siłą mnie nie zaciągną.

Autobusem do Zipari,stamtąd stopem w kierunku wioski Zia. Ze stopa zostałam wysadzona jakieś 2 km przed wioską,ledwie wysiadłam - zaczęło kropić. Nic to, ubieram kurtkę, idę.